Wolność wyboru

lut 12, 2017 | #blog

Na ile mamy prawo decydować za innych? Bliższych nam i dalszych, związanych z nami i nie związanych? Teoretycznie w ogóle takiego prawa nie mamy, nie jest to jednak takie jasne i proste, nie jest jednoznaczne. A co, jeśli decydując o sobie, wpływamy na życie innych? Czy wtedy oni też czują, że mieliśmy przecież prawo do własnych decyzji? I odwrotnie, jeśli pozostawiając innym decyzję godzimy się na dotyczące nas konsekwencje ich wyborów? Gdzie jest granica wolności?

Właśnie… Na ile szacunek do drugiego równy jest szacunkowi do samego siebie? Będąc rodzicami czujemy się wręcz w obowiązku podejmować decyzje za dzieci – bo tylko my przecież wiemy, co jest dla nich dobre, a co złe. W ten sposób chronimy je przed niebezpieczeństwem, chorobami, złymi ludźmi, złym światem… Jak moglibyśmy inaczej? Z czasem jednak wszystko się komplikuje. Dziecko zaczyna mieć swoje zdanie, swoje prawa, a nawet swoje wymagania w tej kwestii. I dobrze, tak być powinno. Na ile jednak ono jest autonomiczne i kiedy takie jest? Jego decyzje przecież nie będą dotyczyły tylko jego.

A jak to jest w związku? Tu też zależność jest nieunikniona. Każdy z partnerów ma prawo do własnych wyborów, czy każdy wybór jednak druga strona musi zaakceptować? Nie przecież! Granice wolności są tam, gdzie dobro najbliższych. Teoretycznie człowiek podejmując decyzje powinien dbać o ekologię, czyli liczyć się z konsekwencjami. Przyjrzeć się, zastanowić, jak jego postępowanie wpłynie na otoczenie. Takiej oceny dokonujemy już na etapie wytyczania celów, by później nie stawać przed dylematem w momencie, kiedy prawdziwego wyboru już nie mamy. Tu gdzieś jest granica egoizmu, pewnie dla każdego w nieco innym miejscu…

Nie zamierzam tym tekstem niczego udowadniać, nikomu niczego narzucać, z nikim polemizować nawet. Sama głośno zastanawiam się jedynie nad dylematem, którego rozstrzygnąć chyba nie sposób. Wszystko po przeczytaniu „Zanim się pojwiłeś” Moyes Jojo, w którym wielu osobom przyszło pogodzić się z dramatyczną i ostateczną decyzją kogoś, kto w swym cierpieniu dokonał tragicznego wyboru. Wyboru, który może choć z jego perspektywy był uzasadniony, zmienił w piekło życie kilkorga bardzo bliskich mu ludzi. Miał do tego prawo? Żądając jednocześnie współudziału w tym, co było ponad ich siły? On uważał, że miał… Ja mam jednak wątpliwości…

<script type="text/javascript" src="https://app.mailerlite.com/data/webforms/754670/k3f3g1.js?v6"></script>

o mnie

Pomagam kobietom radzić sobie ze stresem, złością i innymi trudnymi emocjami. Również tym, które zmagają się ze szczególnym rodzajem stresu, stresem rodzicielskim. Pracuję w duchu ACT (terapii akceptacji i zaangażowania), w oparciu o techniki uważności oraz inne poparte badaniami naukowymi metody redukcji stresu i regulacji emocji.

ostatnio na blogu