Połknij żabę
Codziennie rano, po śniadaniu – jakby to powiedział mój syn – na deser, połykam jedną żabę. Zdarza się, że i dwie. Przyjemne to nie jest, ale za to pozwala na spokojne przeżycie dnia. Ze świadomością, że mam do wieczora luz. Do rana nawet… aż do następnej żaby. Co ważniejsze z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku i odhaczoną kolejną nieprzyjemną sprawa na swojej checkliście.
Każdy ma takie żaby do połknięcia, zwykle ciągną się za nami całe stada żab. Gdzieś tam z tyłu głowy, wokół serca łażą nam, namolnie się przypominają. Zwykle w najmniej odpowiednim momencie. Ślinią się, skaczą jedna przez drugą. Co gorsze, im dłużej sobie je hodujemy, tym większe jest prawdopodobieństwo, że zaczną się rozmnażać! Za nimi tupią też słonie, ale o słoniach napiszę niebawem w osobnym poście…
Te żaby to drobne, szybkie do załatwienia sprawy, które często odkładamy na potem, bo z jakiegoś powodu nie chcemy się nimi zająć. Coś nam w nich nie pasuje, coś powstrzymuje nas przed ich załatwieniem. Może strach, może niewiadoma, a może po prostu zwykłe lenistwo? Ty możesz nazwać je inaczej. Może dla Ciebie to raczej natrętne muchy, albo wręcz czyhające na Twoją krew komary? Jak zwał, tak zwał – ważne, by systematycznie się z nimi rozprawiać. Zjadać, zgniatać, pozbywać się natrętów w sposób metodyczny i regularny. Tak, by nie zatruwały nam życia, nie wciskały się nasze myśli i nie powodowały stresu dłużej, niż to konieczne.
Może nie rozumiesz w ogóle, o czym piszę? Może należysz do tej wąskiej grupy osób, które po prostu wszystko załatwiają od ręki i nie mają z tym najmniejszego problemu? Znam takich ludzi i bardzo im zazdroszczę. Ja mam inaczej i z tego, co wiem, nie tylko ja.
Ponieważ męczy mnie to bardzo, przeszkadza mi i powoduje, że ciągle czuję niepokój, muszę działać systemowo. Postanowiłam sobie zjadać co najmniej jedną taką żabę z samego rana. Codziennie. Jak to robię?
- Mam listę żab. Zawsze w poniedziałek ustawiam je sobie w kolejce, choć z założeniem, że to ja będę wybierać, którą zjem pierwszą a którą ostatnią. Dzięki temu nie czuję się pod presją, mam możliwość wyboru i jakoś mi z tym łatwiej. Dzięki liście mam kontrolę nad niesfornym stadkiem, świadomość, że żadna mi nie umknie i potem przyjemność, gdy załatwioną wykreślam z checklisty.
- Zjadam je rano, zwykle po śniadaniu. Pora dnia ma znaczenie zasadnicze. Po pierwsze rano mam więcej siły i chęci do działania, a po drugie zjadając żabę wcześnie, mam przed sobą cały dzień spokoju
- Połykam je szybko, bez zastanowienia. To konieczne, bo jak zacznę się namyślać, wyobrażać sobie co i jak, mogę wpaść w pułapkę. Uruchomi się we mnie mechanizm, przez który po raz kolejny odłożę żabę na talerzyk i zajmę się czymś innym, przyjemniejszym, a skubana ucieknie, by potem znowu męczyć mnie godzinami!
Są oczywiście takie żaby, które z natury rzeczy opierają się systemowi. Na przykład mogę je połknąć tylko po pracy albo wieczorem. Trudno, zapisuję je liście popołudniowej… Z nią postępuję podobnie, też zwracam uwagę na szybkość i skuteczność połykania.
A Ty? Jak sobie radzisz z żabami?